Bo ty masz takie krzywe zęby…

Krzywe zęby to kompleks nie tylko kobiet. Jeśli Twoje również do prostych nie należą, pewnie myślałaś kiedyś o skorygowaniu zgryzu. A może to wszystko już za Tobą i przypominasz sobie ten okres w Twoim życiu gdy miałaś krzywe zęby? Usłyszałaś kiedyś, że masz takie krzywe zęby?
Takie? Czyli jakie?
Osobiście nie znam nikogo, kto miałby zęby jak z reklamy Blend-a-med. Nie zaglądam nikomu specjalnie w paszczę, ale przecież tak, jak nie ma idealnych ludzi, tak samo idealne zęby nie istnieją. U jednej osoby widać wady zgryzu bardziej, u innych praktycznie wcale, ale to nie powód, by rzucać hasłami o krzywych zębach – czy z faktycznej, czy z prawdziwej troski.
Nie sądzisz?
Skąd ta presja?
Jako dorosła osoba widzę zupełnie inaczej temat krzywych zębów. Zęby nie były moim kompleksem. Nie prosiłam rodziców nigdy o aparat, nie czułam potrzeby dążenia do tego, by mój zgryz był jak najbardziej prosty. Nie wstydziłam się tego jaka jestem i nie zakrywałam ust, gdy się śmiałam.
Nikt nigdy mi nic przykrego na ten temat nie powiedział. Nawet w internecie.
Na InstaStory spotkałam się jednak z dwiema opiniami, że komuś to przeszkadza. Ale mniejsza. Każdy ma prawo do swoich opinii, a mnie to nie uraziło :)
Dlaczego więc poruszam ten temat?
Ponieważ widzę jak bardzo świat lansuje ideały. Jak bardzo media społecznościowe wpływają nie tylko na przyszłych i obecnych rodziców, jak i na same dzieci. I jak łatwo kobiety biorą do siebie przykre uwagi, które potem rzutują na całe ich życie. Chcę, żebyś poznała moją historię i zrozumiała, dlaczego uważam to całe poprawianie zgryzu o kosmetyczne milimetry za totalny bezsens.
Bo zrobiłam jeszcze jedną ankietę i dowiedziałam się, że to jest realny problem.
I jak bardzo dotyczy to Ciebie
Jak to było?
Pewnego dnia gdy byłam dzieckiem mama zabrała mnie do dentysty. Do dziś zastanawiam się dlaczego, ale nigdy nie spytałam jej o to. Naprawdę nigdy nie zastanawiałam się nad tym jaki mam zgryz, ale grzecznie pojechałam z nią do gabinetu. Jako dziecko nie rozumiałam o co chodzi, ale pamiętam, jak to wyglądało. Aż za dobrze.
Ortodontka zaplanowała moje leczenie. Pamiętam wiele wizyt, w trakcie których usuwała mi po kolei mleczaki, robiła kolejne odciski gipsowe szczęki, dostałam wkładkę, która miała za zadanie poszerzyć mój ciasny zgryz. Pamiętam też wywołaną rozkręcaniem wkładki nadwrażliwość zębów. Dzielnie ją znosiłam, choć wielokrotnie zastanawiałam się po co to wszystko? Przecież było mi dobrze z moimi zębami.
Potem było już tylko gorzej
Później trafiłam do kolejnej stomatolog, ale pomimo tego, że była większą profesjonalistką, wcale nie było lepiej. To było gdzieś w gimnazjum, a ja coraz bardziej odczuwałam bezsens walki o proste zęby. Nie chciałam ich.
Dentystka zamontowała mi metalowe pierścienie na zębach i zahaczyła na nich metalowy łuk, który co jakiś czas rozkręcała, poszerzając mi szczękę w ten sposób. Powodowało to bóle głowy i zębów. Nie mogłam zamknąć szczęki, bo tak bardzo mnie bolała. Do tego ten okropny łuk… Jedzenie stało się uciążliwe, miałam podrapany język, a łuk bardzo lubił wypadać z jednej strony, kalecząc przy okazji podniebienie i wszystko dookoła.
Kiedy dentystka powiedziała, że to okropne poszerzanie nie wystarczy i będę musiała mieć usunięte jeszcze zdrowe zęby, zebrałam się w sobie i powiedziałam rodzicom, że mam dość. Na ostatniej prostej do aparatu stałego zrezygnowałam.
To była najlepsza decyzja w moim życiu
Dziękuję bardzo rodzicom, że ją uszanowali i nie próbowali jej zmienić. Że potraktowali mnie jak dorosłą w tym temacie, a nie jak dziecko. Wiem, że poświęcili na moje leczenie olbrzymie pieniądze, które zarobili naprawdę ciężką pracą. Domyślam się, że po prostu chcieli dla mnie dobrze, choć nie rozumiałam po co to wszystko.
Nigdy nie miałam do nich o to pretensji i nie obwiniałam ich o to, co wycierpiałam na dentystycznym fotelu. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Oni też nie wiedzieli, że przez dobre chęci rozwinie mi się dentofobia. Nie mogli tego wiedzieć, bo przecież nie są jasnowidzami.
Czego się nauczyłam z tego doświadczenia?
Na pewno nie czuję się pokrzywdzona. Nigdy nie myślałam o sobie jako o ofierze prostowania zębów ani nic z tych rzeczy. Nie miałam przez to gorszego poczucia własnej wartości, choć było mi źle z tym, że rodzice niepotrzebnie wydali na mnie pieniądze.
Mimo wszystko dotarło do mnie coś ważnego:
NIGDY NIE ZAMIENIŁABYM SIĘ NA PROSTE ZĘBY
Jest mi z nimi dobrze. To coś, co mnie wyróżnia. Mój atut, który sprawia, że jestem wyjątkowa i niepowtarzalna. Dlaczego miałabym z tego rezygnować? Przecież moja wada zgryzu wcale nie odejmuje mi uroku. Nie jestem przez nią mniej lub bardziej kobieca. Naprawdę dobrze się czuję we własnym ciele i nie muszę się zmieniać.
Czasem jednak trzeba…
Są przypadki, gdy leczenie ortodontyczne jest medycznie uzasadnione. W takich wypadkach jak najbardziej je popieram. Jest po prostu konieczne. Nie da się o tym dyskutować. Trzeba, to trzeba.
Ale jeśli nie trzeba to czy warto?
W przypadku dzieci ten temat jest bardzo delikatny. Niby proces u nich jest łatwiejszy, ale jeśli dziecko nie sygnalizuje problemu, że źle mu z krzywymi zębami, to czy naprawdę warto? Czy za te kilka lat nie zrezygnuje z leczenia jak ja to zrobiłam? I czy tego chce? Nie lepiej pozostawić mu wolny wybór do czasu aż dorośnie?
Ostatnio o negatywnych skutkach noszenia aparatu ortodontycznego bardziej dla kaprysu niż z realnej potrzeby przekonała się nawet Doda. Noszenie aparatu ortodontycznego doprowadziło u niej do uszkodzenia stawu żuchwowo-skroniowego. W konsekwencji będzie słyszała dziwne szumy i piski w uszach do końca życia. Teraz sama próbuje przestrzegać innych, by uniknęli tego, co ją spotkało.
Kończąc moje wywody chcę Cię prosić o jedno. Zastanów się, czy Twoje krzywe zęby to bardziej Twój problem, czy innych osób. Jakąkolwiek decyzję podejmiesz, powinnaś ją podjąć ze względu na siebie, a nie na opinię innych ludzi. Bo To Tobie ma być dobrze ze sobą, a nie im z Tobą. Pamiętaj o tym.
Pozdrawiam Cię serdecznie

Ja od dziecka mam krzywe zęby, ale zawsze uznawałam to przede wszystkim za defekt estetyczny a nie zdrowotny, a że w efekcie nie sygnalizowałam, cytując Cienie, że jest mi z nimi źle, moi rodzice mieli to samo zdanie, w związku z czym nigdy aparatu nie miałam, krzywość zębów w żaden sposób mi nie przeszkadzała – i nie przeszkadza do dziś, z tym że teraz już wiem, że „nieprzeszkadzanie” absolutnie nie jest wyznacznikiem. Na czwartym leczeniu kanałowym w przeciągu ostatniego roku dowiedziałam się, że moje notorycznie psujące się mimo prawidłowej higieny zęby po prawej stronie oraz liczne ukruszenia ich są rezultatem właśnie tej „nieprzeszkadzającej” wady zgryzu, ponieważ nigdy w życiu nie gryzłam prawidłowo, czego rezultatem są właśnie takie „przyjemności”. Czy leczenie ortodontyczne jest w moim przypadku konieczne? Nie, tak jak przez całe życie funkcjonowałam z tą wadą i nawet jej nie zauważyłam, tak mogę funkcjonować z nią nadal, po prostu wywalę na dentystę kilkanaście razy więcej niż gdybym ją wyleczyła. Czy jest wskazane? Owszem, ale gdybym nie wylądowała w końcu u dentysty, który siedzi też trochę w ortodoncji, w życiu bym nie wpadła na to, że istnieje jakiekolwiek powiązanie między moimi krzywymi zębami a fatalnym ich stanem i szybkim ich niszczeniem, byłam przekonana, że mam po prostu genetycznie kiepskie zęby. Fajnie, że taki wpis powstał, ale warto podkreślić, że:
1) Kompetentny ortodonta nie będzie szukał problemu na siłę, popierał leczenia dla kaprysu (a więc szukania problemu na siłę przez pacjenta, patrz: Doda) ani jechał po pacjencie (przykro mi, że trafiłaś na takiego).
2) Każda wada zgryzu wymaga konsultacji – są wady wyłącznie estetyczne oraz wady, które rzutują na ogólne funkcjonowanie szczęki, a „zwykły człowiek” zwyczajnie nie potrafi określić, do której kategorii jego wada należy, więc powinno być to obejrzane przez specjalistę i dopiero na tej podstawie powinno się podjąć decyzję, czy zęby prostować, czy nie, zamiast stwierdzać, że jak nie ma się na tym punkcie kompleksów i nie utrudnia to życia, to nie trzeba nic z tym robić, bo – tak jak w mojej historii – może to życie utrudniać, ale możemy nawet nie zdawać sobie z tego sprawy, póki nie skonsultujemy tego ze specjalistą, bo przez to, że nieprawidłowości towarzyszyły nam od zawsze, nie zdajemy sobie nawet sprawy, że nie są czymś normalnym.
3) W związku z powyższym – wady zgryzu wpływające na ogólne funkcjonowanie, nawet jeśli nie przeszkadzają na co dzień, powinny być leczone, żeby nie nabawić się od nich problemów w przyszłości, ponieważ lepiej zapobiegać niż leczyć – ja, gdybym nie olała leczenia ortodontycznego we wcześniejszych latach, dziś miałabym co najmniej cztery zęby więcej. Przydałoby się podkreślić, że wpis dotyczy tylko i wyłącznie wad czysto estetycznych i że nie ma zniechęcać do diagnostyki, bo na ten moment, mimo wzmianki o uzasadnionych przypadkach, mam wrażenie, że trochę to robi. Tak samo nie ma zniechęcać do poszukiwania odpowiedniego ortodonty, jeśli za pierwszym czy drugim razem trafimy na partacza.
Ja mam krzywe zęby. Nosiłam w gimnazjum aparat, ale taki zdejmowany. Jedyne, co pamiętam z wizyt, to ciągłe narzekanie ortodontki, że za mało, że za wolno te zęby się prostują, nawet jeśli naprawdę się starałam. Wreszcie mój aparat wylądował na dnie szuflady i tak skończyła się moja przygoda z prostowaniem. Nigdy nikt nie zwrócił mi uwagi na to, jak wyglądają moje zęby. Dopiero teraz, kiedy prowadzę blog i chciałabym nagrywać filmiki na media społecznościowe, moje zęby zaczynają mi przeszkadzać. Niezbyt korzystnie wyglądają przed kamerą. Tylko teraz, po przeczytaniu Twojego wpisu, zastanawiam się dlaczego? Czy to rzeczywiście mój problem czy tego, że dookoła lansuje się modę na śnieżnobiałe zęby? Można zrobić sobie wszystko, tylko czy to mnie uszczęśliwi?
Słusznie zwróciłaś uwagę na bardzo ważny aspekt jakim jest lansowanie mody na piękny uśmiech. Tylko właśnie czy warto zmieniać coś by to innym się podobało? Najważniejsze, byś akceptowała siebie Jeśli przy nagrywaniu filmików Tobie samej to przeszkadza myślę, że jest to jakiś sygnał, że chcesz coś zmienić sama z siebie. Jeśli ktoś inny by Ci wytknął pod filmikiem, że zęby są niehalo, to chyba bez sensu się zmieniać – i tak wszystkim nie dogodzisz. Zastanów się szczerze czy chcesz zmieniać coś pod presją otoczenia, czy dlatego, że chciałabyś wyglądać lepiej sama dla siebie. Myślę, że to tu tkwi odpowiedź :)
Ja mam krzywe zęby. Nosiłam w gimnazjum aparat, ale taki zdejmowany. Jedyne, co pamiętam z wizyt, to ciągłe narzekanie ortodontki, że za mało, że za wolno te zęby się prostują, nawet jeśli naprawdę się starałam. Wreszcie mój aparat wylądował na dnie szuflady i tak skończyła się moja przygoda z prostowaniem. Nigdy nikt nie zwrócił mi uwagi na to, jak wyglądają moje zęby. Dopiero teraz, kiedy prowadzę blog i chciałabym nagrywać filmiki na media społecznościowe, moje zęby zaczynają mi przeszkadzać. Niezbyt korzystnie wyglądają przed kamerą. Tylko teraz, po przeczytaniu Twojego wpisu, zastanawiam się dlaczego? Czy to rzeczywiście mój problem czy tego, że dookoła lansuje się modę na śnieżnobiałe zęby? Można zrobić sobie wszystko, tylko czy to mnie uszczęśliwi?
Słusznie zwróciłaś uwagę na bardzo ważny aspekt jakim jest lansowanie mody na piękny uśmiech. Tylko właśnie czy warto zmieniać coś by to innym się podobało? Najważniejsze, byś akceptowała siebie Jeśli przy nagrywaniu filmików Tobie samej to przeszkadza myślę, że jest to jakiś sygnał, że chcesz coś zmienić sama z siebie. Jeśli ktoś inny by Ci wytknął pod filmikiem, że zęby są niehalo, to chyba bez sensu się zmieniać – i tak wszystkim nie dogodzisz. Zastanów się szczerze czy chcesz zmieniać coś pod presją otoczenia, czy dlatego, że chciałabyś wyglądać lepiej sama dla siebie. Myślę, że to tu tkwi odpowiedź :)
Też mam krzywe zęby o jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza! :)
I bardzo dobrze, bo najważniejsze jest kochać siebie :) Krzywe zęby są OK :)