Co warto spróbować na Capri?

Capri nazywana jest wyspą bogatych ludzi i ma to odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie ma tu biedy, a sklepiki są bardzo luksusowe. Ale Capri to nie tylko pieniądze i luksusowe wille. To także bogactwo smaku.
Capri turystyczne można podzielić na dwie części. Na górę wjeżdża się kolejką bardzo przypominającą tę na naszą polską Gubałówkę. Górna część to przepiękne ogrody i widoki na wyspę oraz morze. Mieści się tutaj większość luksusowych, drogich sklepów. To tutaj też możesz kupić perfumy Carthusia o niepowtarzalnym, cytrynowym zapachu. Do dziś żałuję, że nie kupiłam (żałowałam 80 euro, ja głupia…), ale mam dzięki temu kolejny powód, by wrócić na Capri – bo na pewno tam wrócę.
Dolna część turystyczna wyspy to miejska plaża oraz port, gdzie można wynająć łódkę z przewodnikiem i opłynąć wyspę dookoła. Ciekawą opcją jest wybranie się na Capri jesienią – tamtejsze sklepiki rozpoczynają okres wyprzedaży i można upolować wiele ładnych ubrań. To na dolnym piętrze proponuję Ci zjeść posiłek. Ja wybrałam restaurację Peppino Buonocore i o niej chcę dziś napisać.
Co warto spróbować na Capri?
Parmigiana di melanzane
Wyświetl ten post na Instagramie.
Capri to podobno miejsce, w którym parmigiana smakuje najlepiej. Parmigiana di melanzane to bakłażany smażone na głębokim tłuszczu, ułożone warstwowo i zapieczone w formie lasagne. Jest to specjał, którego nie sposób nie spróbować będąc na Capri. Opcja idealna dla wegetarian i wegan, ale nie tylko – nawet mięsożercy powinni tego spróbować. Cena parmigiany w kapryjskim wydaniu to 14 euro.
Insalata di polipo
Kolejna specjalność Capri to owoce morza. Jeśli jedziesz do Włoch po to, by popróbować owoców morza – zrób to na Capri! W całych Włoszech nie ma lepszych. Jest to doskonała okazja, by spróbować sałatki z ośmiorniczek.
Jak widać danie niewiele różni się od zdjęcia w karcie. Jeśli rozważasz owoce morza – bierz tą sałatkę. Nie pożałujesz :) Cena taka jak na karcie menu – 16 euro.
Granita di limone
A to jest specjał, od którego się uzależniłam. Granita di limone, czyli po prostu lemoniada z cytryn rosnących na Capri, z dużą ilością lodu – do wyjadania łyżeczką.
Powyższa granita di limone pochodzi z restauracji Peppino, Niestety jej nie polecę, ponieważ mam porównanie z budką na górze. W Peppino granita była sztucznie dosłodzana cukrem – od razu można było to wyczuć.
Znacznie lepiej smakuje granita na górze wyspy, nieopodal Ogrodów Augusta. Niby zwykła, przeciętna budka, niby dostajemy plastikowy, tanio wyglądający kubeczek, a smak granity to… pierwsza klasa! I nie ma cukru! Skąd o tym wiem? Spróbowałam cytryny, która pływała w środku. Tego smaku nie zapomnę nigdy – nie sądziłam, że cytryna może być lekko słodka. Miałam w pamięci cytryny, które są dostępne u nas w kraju. Te, które są tak kwaśne, że aż wykrzywiają. Ta była zupełnie inna. Mogłabym jeść ją na deser codziennie – jak pomarańcze ;)
Mam nadzieję, że ten wpis pozwoli Ci odkryć Capri z nieco innej strony. Poznawanie różnych miejsc z perspektywy smaku jest bardzo ciekawym doświadczeniem ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie
