Ja już po łyżwach! A jak Twoja styczniowa bucket lista?

Ja już po łyżwach! A jak Twoja styczniowa bucket lista?

Nauczyć się jeździć na łyżwach było moim marzeniem jeszcze z czasów dzieciństwa. W końcu, za sprawą całorocznego wyzwania, wybrałam się na lodowisko. Jak wyszło? Nie da się tego inaczej określić niż…


Panda na łyżwach jak Bridget Jones na nartach…


Grunt to się ubrać. Dobrze

Wypuściłam się na te łyżwy jak partyzant do ataku zza krzaków. Nie wiedziałam jak się ubrać i czego się mogę spodziewać, więc zasięgnęłam kilku porad od wujka Google. Byłam przekonana, że się spocę jak mysz, więc ubrałam się dość lekko.

Miało być kozio (cozy to ostatnio jedno z moich ulubionych słów), stylowo i czerwono. I było. Tyle, że na miejscu było mi zimno, więc pamiętaj o bieliźnie termoaktywnej pod spodem. Ja nie pomyślałam.

Ja już po łyżwach! A jak Twoja styczniowa bucket lista?

I przygotować się psychicznie

Strasznie się bałam, bo przecież byłam sama. W pamięci wciąż miałam przygody znajomych, którzy stracili zęby na lodowisku. Kompletnie nie miałam głowy do zdjęć i dalszych relacji. Trzęsły mi się ręce, gdy zakładałam łyżwy, ale pokonałam lęk. Na chwilę, bo jak zaliczyłam pierwszy upadek wszystko wróciło.

Jak mi poszło?

Mistrzynią jazdy na łyżwach nigdy raczej nie będę. Jestem w tym temacie jak słoń w składzie porcelany. Jak Bridget Jones, która pojechała pierwszy raz na narty. Z tym, że narty w miarę łatwo ogarnęłam. Nawet windsurfing, który wydawał mi się koszmarnie trudny, przy tym to dla mnie pikuś.

Tak więc z zazdrością patrzyłam na bawiące się w najlepsze dzieci, gdy sama walczyłam o życie jak lwica. Do moich osiągnięć należą:

  • utrzymanie równowagi
  • stanie na prosto, trzymając się barierki
  • stanie na prosto, nie trzymając się barierki
  • krótkie ślizgi w trakcie, gdy trzymałam się barierki

Jeśli zastanawiasz się, czy da się wywalić trzymając się barierki, to teraz już mogę potwierdzić, że się da. Choć i tak moje wyobrażenia na temat potencjalnych obrażeń okazały się mocno przesadzone. Skończyło się na szczęście na tylko kilku siniakach. Zęby mam całe.

Wszelkie manewry w moim wykonaniu to gotowy przepis na samobójstwo. Pod koniec tej mojej krótkiej przygody nie wychodziło mi ani hamowanie, ani skręcanie, ani jazda na prosto bez trzymanki. Dzielnie próbowałam wykonywać ćwiczenia, które wcześniej widziałam w filmiku Decathlonu, ale nie wychodziło. Gorszy dzień? Brak talentu? Brak nauczyciela? A może wszystko na raz?

Czy kiedyś jeszcze wybiorę się na łyżwy?

Cieszę się, że się odważyłam, ale nie wiem, czy wybiorę się ponownie. Nie oczekiwałam, że po jednej godzinie na lodowisku będę śmigać jak mistrz świata. Chciałam tylko jednego – samodzielnie poruszać się w linii prostej bez asekuracji barierką. Spodziewałam się świetnej zabawy i mam wrażenie, że gdybym poszła na lodowisko jako dziecko, zabawa byłaby naprawdę świetna.

Tymczasem strach o własny tyłek i poczucie wstydu, że jestem w tym taka słaba skutecznie zwalczyły entuzjazm i radość z jazdy (choć moje wyczyny trudno nazwać jazdą). Dobrze, że spróbowałam, spełniłam swoje marzenie. Życie pokaże, czy jeszcze kiedyś się odważę na jeszcze jedną próbę. Na ten sezon mówię: pas.

Cozy stylówka na łyżwy - Co mam na sobie?
  • Sweterek – TU – taka nazwa marki ;)
  • Bluzka – No Name
  • Spodnie – C&A

Pozdrawiam Cię serdecznie

Może Ci się również spodobać