Zamek Ogrodzieniec – Perła Orlich Gniazd

Zamek Ogrodzieniec, błędnie lokalizowany w miejscowości Ogrodzieniec, to prawdziwa perła! Tak naprawdę znajduje się w miejscowości Podzamcze. Jego nazwa pochodzi od pierwotnych właścicieli – rodu Włodków z Ogrodzieńca. W okresie świetności był na tyle okazały, że mówiono o nim nawet Mały Wawel ;)
Krótka historia zamku
Zamek nie jest tak stary jak ten w Olsztynie, ponieważ wybudowano go w XIV wieku. Nie jest do końca jasne to, co było przed nim – jedna teoria mówi o siedzibie rozbójników, druga o zdobytym przez Tatarów grodzisku zwanym Wilczą Szczęką.
Przez prawie 300 lat był rozbudowywany i cieszył się dobrą passą, pomimo częstej zmiany właścicieli. Wszystko zmieniło się jednak w XVII wieku, kiedy to został zaatakowany przez Szwedów. Niestety słynny szwedzki potop poczynił znaczne spustoszenie, a drugi atak Szwedów w XVIII wieku tylko dopełnił dzieła zniszczenia.
Pomimo tych smutnych wydarzeń nadal zmieniał właścicieli i był zamieszkany aż do 1810 roku. Niestety z powodu poważnych uszkodzeń niektóre części zamku groziły zawaleniem. Gdy problem ten dotknął środkową część zamku, ostatnie zamieszkujące ją osoby zmuszone były przenieść się do okolicznego folwarku. Okoliczni mieszkańcy zaczęli rozbierać stopniowo zamek, wykorzystując pozyskane w ten sposób materiały budowlane jako surowiec pod własne budynki. Ale nie to było jeszcze najgorsze (tak, mogło być gorzej).
Mówi się, że Polak potrafi. I ten chłop, Kozłowski, który kupił teren na którym stał zamek w XX wieku, postanowił na nim się wzbogacić. Zaczął sprzedawać pozostałości po murach za śmieszne pieniądze, przez co jeszcze bardziej zamek ucierpiał.
Jeśli myślisz, że to koniec pecha, to jesteś w błędzie. Od lat 70 XX wieku zamek jest udostępniony zwiedzającym, ale bycie pod ochroną państwa nie uchroniło go przed kolejnymi zniszczeniami. Oglądałaś Zemstę Andrzeja Wajdy? To właśnie na Ogrodzieńcu kręcono film. Ekipa filmowa zostawiła zamek w nieciekawym stanie. Niesmak wywołały też pozostawione śmieci. Oby na tym pech zamku się zakończył i już nigdy zamek nie doświadczył żadnych zniszczeń.
Legendy? Duchy?
Złowieszczy pies
Najczęściej pojawiającą się opowieścią w kontekście zamku Ogrodzieniec jest ta o czarnym psie. Podobno wielu mieszkańców widziało błąkającego się z łańcuchem u szyi psa. TVN postanowiło potwierdzić opowieść i wybrało się tam z kamerami, by nakręcić odcinek programu Nie do wiary. Niestety monitoring niczego nie wykazał, ale w trakcie kręcenia jedna z kamer przestała działać prawidłowo. Czy był to wynik sił nadprzyrodzonych, czy tylko działanie mające dodać dramaturgii programowi, nigdy się zapewne nie dowiemy. Faktem jest jednak, że niektórzy mieszkańcy Podzamcza upierają się, że owego psa widzieli.
Skąd się wziął czarny pies? Podobno pod jego postacią pojawia się Stanisław Warszycki, kasztelan, którego posądzano o konszachty z diabłem. Warszycki zasłynął jako okrutna i brutalna postać, która nie miała litości nawet dla własnej rodziny. Oszczędzę Wam szczegółów, ale coś w tym chyba było, skoro faktycznie istnieje grota zwana Męczarnią, w której rzekomo torturował swoje ofiary. Z drugiej strony pozytywnie ocenia się jego działania w kwestii obrony kraju i dbania o jego interesy. Jaki by jednak nie był, opowieści mówią o tym, że po dziś dzień strzeże wielkiego skarbu, który miał być posagiem dla jego córki, a której nie dał z niego ani jednej monety.
Moje wrażenia
Pewnie niektórym się w tym miejscu narażę, ale zamek nie zrobił na mnie aż tak piorunującego wrażenia. Moim zdaniem na zdjęciach prezentuje się jako istna kopalnia zakamarków, olbrzymi obiekt, którego zwiedzanie zajmuje dużo czasu. Usilnie szukałam tych zakamarków i muszę powiedzieć, że trochę ich jest, ale jest to dla mnie jeden z tych zamków, które na zdjęciach wychodzą super, a w rzeczywistości trochę rozczarowują.
Nie można odmówić temu zamkowi wielkości. Co to, to nie! Jest olbrzymi. Problem z nim jest taki, że na zdjęciach wydaje się większy ;)
Bardzo fajnym pomysłem było utworzenie miejsca, w którym można obejrzeć narzędzia tortur. Jest żelazna dziewica i kilka równie interesujących eksponatów obrazujących pomysłowość ludzi w tamtym okresie w dziedzinie wydobywania z więźniów pożądanych informacji. Polecam zajrzeć ;)
Można także chwilę odpocząć i przerwać zwiedzanie. Ta ławeczka aż się prosi o to, by na niej usiąść i przez chwilę podziwiać uroki okolicy!
A jak widać jest co podziwiać! Nie tylko można obserwować to, co dzieje się na dziedzińcu i zachwycać się rozpiętością murów obronnych. Także skałki znajdujące się nieopodal, które są symbolem jury krakowsko-częstochowskiej sprawiają, że nie chce się stąd wyjeżdżać i chciałoby się czekać na zachód słońca…
Z resztą sama spójrz na te skałki… Jeśli lubisz wspinaczkę jest to coś dla Ciebie! Z góry widok musi zapierać dech w piersiach!
Ciekawostki
Na koniec mam dla Ciebie kilka ciekawostek, które uwieczniłam na zdjęciach.
Kuchnia kurna, której nazwa nie ma takiego znaczenia jak myślisz. Są to ruiny dawnej zamkowej kuchni, a nazwa wzięła się ze specyfiki pomieszczenia. Kuchnia nie miała komina, a dym wydobywał się przez specjalne otwory.
Zdjęcie to jest efektem mojego zewu odkrywcy, który był sfrustrowany niedostępnością pewnego pomieszczenia. Co z tego, że zamknięte drzwi na klucz, jeśli można zrobić zdjęcie przez dziurkę od klucza? Polak potrafi! A Polka tym bardziej ;)
Ostatnią ciekawostką jest krótki korytarzyk, z wydrążonymi w skale otworami. Nie jest do końca jasne jakimi narzędziami zostały wykonane te odwierty, ale jedno jest pewne – ludzie w tamtych czasach musieli być naprawdę pomysłowi, skoro wpadli na pomysł narzędzi, których nie potrafimy odtworzyć nawet współczesnymi metodami. Podobno niektóre z tych odwiertów mają nawet 5 metrów głębokości!
Zachęciłam Cię do zwiedzania? Moim zdaniem warto pojechać i zobaczyć wszystko na własne oczy!
Pozdrawiam Cię serdecznie
