Zamek w Olsztynie – Stara miłość nie rdzewieje

Zamek w Olsztynie był pierwszy. To on rozpalił we mnie miłość do zwiedzania ruin – nie tylko zamków, ale wszelkich opuszczonych budynków. Dzięki niemu zaczęłam bardziej interesować się historią i odkryłam, że ciągnie mnie… do lochów. I wszędzie tam, gdzie jest zakaz wstępu.
Jak to się zaczęło?
Byłam na szkolnej wycieczce i w drodze powrotnej zatrzymaliśmy się, by grupą zorganizowaną obejrzeć zamek. Byłam jeszcze dzieckiem. 4 klasa podstawówki to jeszcze nie młodzież. Pamiętam jednak wyraźnie, jakby to było wczoraj – zamek ten zobaczyłam i od razu pokochałam.
Mogliśmy się rozejrzeć sami po wszystkich zakamarkach. A raczej prawie wszystkich, ponieważ jak to na wycieczkach szkolnych bywa, odpowiadał za nas nauczyciel i pilnował, byśmy nie zapuszczali się w różne zakamarki.
No a ja chciałam. Nie interesowała mnie wieża, która przyciągała jak magnes starszych uczniów. Zobaczyłam resztki metalowej barierki i pozostałości po schodach, a w ich okolicy znak ostrzegawczy, że zakaz wstępu. Ktoś rzucił, że to pewnie lochy… I zapragnęłam tam wleźć za wszelką cenę…
Wtedy jednak byłam jeszcze grzecznym i ułożonym dzieckiem, które się słuchało nauczyciela, więc z mojego planu wyszły nici. Bałam się, że od nauczycieli dostanę burę (prymuska a taka nieposłuchana?), a rodzice powieszą mnie po powrocie (Czy cię pogięło? Jak mogłaś się tak narażać?). No i nie poszłam, ale obiecałam sobie, że wrócę.
Kiedyś.
Na pewno.
Obietnicy dotrzymałam
Ale wróciłam tam wiele, wiele lat za późno. Miejsce domniemanych lochów było już zakryte w imię bezpieczeństwa, a że trochę posłuszeństwa we mnie zostało, nie wpadłam na żaden genialny pomysł typu siekiera w biały dzień, Nawet siekiery nie mam, więc jedyne co mogłam, to…. przeklinać siebie, że wróciłam tu tak późno i nie wlazłam w zakazane miejsce. I ponownie obejść się smakiem. Tym razem prawdopodobnie już na zawsze.
Jaki morał płynie z tej historii?
Morał jest jeden i bardzo prosty. I towarzyszy mi przez całe życie, bo przez tę porażkę całe życie będę pluć sobie w brodę, że nie weszłam na te schody.
Nie odkładaj niczego na przyszłość.
Zamek w Olsztynie to fajne miejsce do odwiedzenia nie tylko na raz. I nie tylko do zwiedzania, bo w okolicy można też poćwiczyć wspinaczkę na skałkach. Dla każdego coś miłego ;)
Krótka historia zamku
Zamek ten to kawał historii i to dosłownie. Początki jego istnienia datuje się na XI wiek, ale wtedy był zamkiem drewnianym. Po pożarze w XII wieku odbudowano go jako twierdzę częściowo drewnianą, częściowo murowaną, a w pełni murowaną formę osiągnął dopiero około XIV wieku. Prawdopodobnie charakterystyczna dla zamku wieża prawdopodobnie pamięta jeszcze XII wiek.
Zamek rozbudowano w XV wieku, ale były to czasy wielu walk i wrogich najazdów ze strony śląskich książąt. Przetrwał niejedno oblężenie, ale w XVI wieku ucierpiał na tyle. że najazd Szwedów dopełnił dzieła zniszczenia, które postępowało także z powodu erozji skał i obniżania się ich. Podsumowując, zamek przetrwał wiele, ale nie tylko działania zbrojne przyczyniły się do jego upadku.
Niestety warownię spotkało to, co spotyka większość zabytków pozostawionych bez opieki. Miejscowa ludność zaczęła wykorzystywać pozostałości do budowy okolicznych budynków. Dopiero w 2002 roku przeprowadzono prace konserwacyjne, których efektem jest obecny stan zamku – nadbudowane mury i punkt widokowy na wieży starościńskiej.
Legendy? Duchy?
Pasjonaci legend będą zadowoleni, bo z zamkiem związane są aż 4 historie!
Tajemniczy wojewoda
Pierwsza i najgłośniejsza związana jest z nawiedzeniem przez ducha i ma swoje umocowanie w faktach historycznych. W 1358 roku w lochach zamku został uwięziony ówczesny wojewoda poznański, Maciej Borkowic. Jego przewinieniem było ciągłe spiskowanie przeciwko królowi. W końcu królowi cierpliwość się wyczerpała i recydywistę skazał na śmierć głodową w lochach. Borkowic nie poddał się tak łatwo. Wytrzymał aż 40 dni bez jedzenia.To właśnie jego jęki słychać w zamku. Oczywiście w miarę upływu czasu legenda doczekała się wielu wersji. Jedna mówi o tym, że nie do końca o spiskowanie chodziło, a o potajemne schadzki Borkowica z królową. Inni utrzymują, że popadł w obłęd i zaczął z głodu zjadać swoje ciało. Jak było i co było prawdą pewnie nie dowiemy się nigdy, ale podobno ducha skazańca można spotkać błąkającego się po zamku nocą.
Złote kaczki
Druga historia opowiada o złotych kaczkach, które można zobaczyć, gdy pływają podziemnymi rzekami. Podobno zamek ma połączenie z klasztorem jasnogórskim, ale niczego takiego do tej pory nie udowodniono.
Syn burgrabi
Kolejna historia znowu wywołuje dreszczyk przerażenia i ma powiązanie z faktami. W 1587 roku zamek oblężony był przez Habsburgów. Dopuścili się oni porwania dziecka burgrabi olsztyńskiego i wystawienia go w pierwszej linii ataku. Nie wiedząc o tym, burgrabia podpalił lont armatni i bronił zamku zacięcie aż do wygranej. Dopiero w trakcie liczenia strat okazało się, że przyczynił się do śmierci własnego dziecka. Zrozpaczony burgrabia zaszył się w pokutnej celi na Jasnej Górze, a w okolicach zamku po dziś dzień podobno słychać w wietrzne wieczory płacz umierającego dziecka.
Czapka i złoto
Ostatnia opowieść wiąże się z moim niespełnionym pragnieniem zejścia do podziemi tego zamku. W pobliżu ruin chłopiec wypasający owce został zaatakowany przez kolegów, którzy wrzucili jego czapkę do odkrytych lochów zamkowych (Tak! Dokładnie tam, gdzie ja sama chciałam wejść!). Chłopiec zszedł i spotkał na dole czarnego psa, który nie tylko oddał mu czapkę, ale i wypełnił ją kosztownościami. Po wyjściu na powierzchnię złośliwi koledzy pozazdrościli chłopakowi bogactwa. Jeden z nich kazał wrzucić towarzyszom swoją czapkę do lochów. Zszedł po nią, ale już nigdy nie wrócił. Jego duch błąka się czasami w okolicach lochów.
Jak widzisz, zamek ten skrywa wiele tajemnic. A że moja nieposkromiona dusza odkrywcy wciąż mnie męczy, zaczęłam się zastanawiać…
Co teraz?
Kusi mnie, by tam pojechać nocą i sprawdzić, czy legendy mówią prawdę. Czy to tylko zwykłe opowieści opowiadane sobie przy ognisku? A może duchy naprawdę istnieją? Czy czekają na mnie i gdy się tam pojawię o zmroku zamanifestują swoją obecność?
Te pytania męczą mnie od dłuższego czasu. Dusza odkrywcy toczy ciężką walkę z głęboko wpojonym racjonalizmem. Zastanawiam się, czy to sprawdzić. Jak myślisz? Jechać?
Pozdrawiam Cię serdecznie
